Wstaję rano, ubieram sukienkę i płaszcz. Szukam butów. Znalazłam.
Chyba muszę zabrać ze sobą parasol. Może jednak nie, tak, żeby nie zapeszać.
Mogłam zabrać 🙂
Przed domem Kasi powitała mnie jej ciocia, weszłam sama bez pukania i od razu przywitał mnie radośnie merdający ogonek. Piesek od razu zaprowadził mnie do pokoju, gdzie szykowała się Kasia – nie wiem dlaczego, ale jak widzę pierwszy raz Pannę Młodą to… płaczę.
I nagle wchodzi On, wysoki, przystojny, elegancki…
Tato Kasi jest wojskowym, bardzo elegancko prezentował się w mundurze galowym. Lubię ten moment, kiedy tata odprowadza swoją córkę do ołtarza. Jest w tym jakaś magia. Przekazanie opieki nad ‚małą córeczką’ innemu mężczyźnie.
Deszcz zmienił się w… bańki mydlane!
Pierwszy toast, pierwszy taniec, tańce do białego rana, to wszystko w pięknym miejscu Kietrzu. Pod Zielonym Dębem.
Bardzo lubię ten moment, kiedy możemy wyjść na podwórko i zrobić trochę zdjęć. W ten dzień, mimo niepogody, wstrzeliliśmy się w okno pogodowe i odpaliliśmy zimne ognie!
Plener za to przywitał nas pięknym jesiennym słońcem…